Przeprowadź samodzielny audyt marki

Momenty prawdy w biznesie - decyzje, które budują markę - Moments of Truth (MoT)


Pamiętasz teleturniej "Chwila prawdy" i klasyczny tekst Chajzera "To jest Twoja chwila prawdy!" - emocje, napięcie, zadania, które trzeba wykonać pod presją czasu - wszystko po to, by udowodnić, że w kluczowym momencie potrafisz dowieźć rezultat.

W biznesie takie "chwile prawdy” zdarzają się codziennie. I w przeciwieństwie do telewizji, tu nie chodzi o show, tylko o to, co klient poczuje - czy zostanie z nami, poleci nas dalej, czy pójdzie do konkurencji. Carlzon nazwał te momenty Momentami Prawdy (z ang. Moments of Truth) i zbudował wokół nich cały model zarządzania, który zrewolucjonizował działanie linii lotniczych SAS.


INTRO

Sam koncept "momentów prawdy” wywodzi się z branży lotniczej - stworzył go Jan Carlzon, który zasłynął tym, że wyciągnął skandynawskie linie lotnicze SAS z kryzysu. Oczywiście, jak na Amerykanina przystało - Carlzon opisał swoją filozofię zarządzania, która zrewolucjonizowała firmę i wyciągnęła ją z kryzysu. Natomiast, co jest kluczowe? Poza samym konceptem "momentów prawdy”, książka pełna jest trafnych spostrzeżeń na temat tego, jak liderzy powinni działać i myśleć, by realnie poprawiać jakość kontaktu z klientem.

Zarządzaj do bólu tymi unikalnymi, niepowtarzalnymi okazjami, by wyróżnić się na tle konkurencji w zapamiętywalny sposób.

"Momenty prawdy” to często kluczowy punkt, gdy analizujemy procesy w firmie - to te momenty, w których klient styka się z organizacją, i które realnie wpływają na jego doświadczenie oraz postrzeganie marki.

Przykład z życia? Zamawiasz przez Internet nowy ekspres do kawy - niby wszystko przebiega sprawnie: zamówienie złożone, szybka płatność, informacja o wysyłce, ale gdy paczka przychodzi, okazuje się, że brakuje części.

Dzwonisz na infolinię. Jeśli konsultant od razu przeprasza, proponuje wysyłkę brakującego elementu kurierem na następny dzień i dorzuca kod rabatowy na kolejne zakupy - masz świetne wrażenie.

Ale jeśli słyszysz "proszę napisać maila do działu reklamacji”, a potem przez tydzień nikt nie odpowiada… wtedy właśnie marka straciła swoją chwilę prawdy.


Jak znaleźć momenty prawdy?

Moment prawdy to nie slogan, to 15 sekund prawdy o Twojej firmie

Firma powstaje w każdej interakcji między pracownikiem a klientem. SAS miał 10 mln klientów rocznie × 5 kontaktów × 15 sekund. To 50 milionów momentów prawdy.

Nie chodzi o branding, storytelling czy kolejne ładne hasło z prezentacji dla zarządu. Chodzi o te konkretne 15 sekund, w których klient ma kontakt z Twoją firmą - przez telefon, maila, czat, kuriera, sprzedawcę, konsultanta. To wtedy decyduje się, czy Ci zaufa, czy wróci, czy poleci Cię dalej… czy może nigdy więcej.

Jan Carlzon to policzył. SAS obsługiwał 10 milionów pasażerów rocznie. Każdy z nich miał średnio 5 punktów styku z pracownikami. 10 mln × 5 kontaktów = 50 milionów mikro-decyzji o tym, kim jesteś jako firma.

Nie marka, nie zarząd, nie strategia. Firma istnieje tylko w tych momentach, gdzie człowiek spotyka człowieka.

Jeśli w tych 15 sekundach klient dostaje empatię, pomoc i konkretną odpowiedź - wygrywasz. Jeśli dostaje formularz, procedurę i „to nie mój zakres obowiązków” - przegrałeś.

Firma nie działa „na ogół” - działa albo w każdej sekundzie, albo nie działa wcale.

W Polsce zrujnowane moment prawdy to:

  • pani w aptece, która zamiast "zaraz sprawdzę, może mamy w innym punkcie”, mówi "nie ma"
  • kurier, który zostawia paczkę u sąsiada bez pytania, a potem wysyła SMS „nie zastałem nikogo w domu”
  • infolinia, która po 12 minutach oczekiwania mówi "Proszę napisać maila”

Nie potrzebujesz strategii omnichannel, jeśli na końcu procesu klient trafia na ścianę. Nie ma znaczenia, czy CRM jest AI-ready, jeśli pracownik mówi "to nie mój dział”. Nie ma znaczenia, że masz 100 tysięcy fanów, jeśli konsultant nie potrafi powiedzieć "przepraszam, już się tym zajmuję”.

Bo właśnie w tych 15 sekundach klient mówi: „To jest moja chwila prawdy”. A Ty ją albo wygrywasz... albo tracisz go na zawsze.

Zdejmij decyzyjność z dyrektorskiego piętra

Bo prawdziwe życie dzieje się piętro niżej. Albo dwa. Carlzon napisał:

Człowiek bez informacji nie może wziąć odpowiedzialności. Człowiek, który ma informację, nie może jej nie wziąć.

To nie ludzie "nie chcą” podejmować decyzji. To firmy, czytaj zarządy i menedżerowie średniego szczebla zorganizowane są tak, że:

  • pracownik nie wie, co może,
  • nie ma dostępu do danych,
  • nie czuje się bezpiecznie, by zadziałać inaczej niż zgodnie z procedurą.

I potem mamy sytuacje jak z kabaretu:

Konsultantka na infolinii, która wie, że klient ma rację, ale mówi "Proszę napisać reklamację, my nic nie możemy”. Recepcjonistka, która widzi pomyłkę, ale musi czekać na zgodę kierownika. Albo handlowiec, który chce dać rabat, ale czeka tydzień na akceptację z centrali.

To nie jest brak kompetencji. To system bez zaufania i informacji. Carlzon odwrócił piramidę. Zamiast koncentrować władzę i dane na górze, rozsypał je w dół - tam, gdzie realnie toczy się gra o klienta. A potem dał ludziom zielone światło, by działali i… powiedział najważniejsze zdanie:

Musicie wiedzieć, że wolno Wam popełniać błędy.

Bo lepsza szybka decyzja i błąd, niż 3 dni czekania na zgodę z centrali, przez które klient ucieka.


Przestań naprawiać firmę od strony „hardware’u”

Przewaga konkurencyjna Zachodu już nie leży w technologii. Dziś przewaga to obsługa i doświadczenie klienta.

Serwery, CRM, nowy ERP, nowa aplikacja, lepsza drukarka, szklany open space, system premiowy z Excela 2.0. Brzmi znajomo?

Wielu prezesów wciąż myśli, że firma zacznie działać lepiej, gdy "zoptymalizujemy systemy”. Tymczasem, jak pisał Carlzon - konkurencyjność już dawno nie leży w technologii. Dziś przewaga to człowiek + obsługa + doświadczenie.

SAS miał najnowsze samoloty, ale klienci odchodzili. Dopiero gdy skupili się na tym, jak się ich traktuje, coś się zmieniło. Carlzon pozbył się 747-ek i zainwestował w ludzi. Bo samolot nie zdejmie płaszcza, nie powie dzień dobry, nie załatwi sprawy szybciej niż konkurencja.

W Polsce to wygląda tak:

  • Firma inwestuje 500 tysięcy w system ticketowy, ale nie szkoli ludzi z empatii.
  • Kupuje nową aplikację do obsługi klienta, ale nie daje pracownikowi prawa do decydowania.
  • Robi redesign biura, ale zostawia tę samą, zdemotywowaną kadrę.

I potem prezes dziwi się, że NPS nadal słaby, mimo "takiego budżetu”.

Bo klient nie kupuje systemu. Kupuje spokój, odpowiedź, zrozumienie, czas i święty spokój.

A to dają ludzie, nie software.


Koszty? One nie są problemem. Problemem jest brak strategii

SAS zredukował zbędne koszty np. centralne badania marketingowe, ale zainwestował 45 mln dolarów w nowe standardy obsługi, mimo że firma była na minusie.

Firmy nie bankrutują przez same koszty. Bankrutują, bo nie wiedzą, w co warto inwestować, a co można odpuścić.

SAS miał czerwone liczby. Ale Carlzon nie zaczął od "tniemy wszystko, co się da”. Zaczął od pytania: Dla kogo jesteśmy? I dlaczego on miałby wybrać nas?

Gdy już wiedział, że celem są klienci biznesowi, to

  • zrezygnował z pierwszej klasy dla vipów
  • zamknął dział badań marketingowych, ale… zainwestował 45 mln dolarów w 147 (!) projektów poprawy obsługi.

Bo nie każda złotówka boli. Boli ta bez sensu.

W Polsce wygląda to inaczej:

  • Firma tnie szkolenia, ale zostawia budżet na stojaki z plexi i kolejne roll-upy.
  • Zwalnia ludzi z doświadczeniem, ale nadal płaci za badania focusowe, których nikt nie czyta.
  • Ogranicza reklamacje, bo generują koszty, ale potem wydaje więcej na kampanie, bo klienci odchodzą.

Koszty są tylko narzędziem. Jeśli nie masz strategii, to tniesz ślepo. Albo inwestujesz w rzeczy, które nic nie zmieniają. Jak to podsumował:

Nie chcieliśmy być lepsi o 100% w jednej rzeczy. Chcieliśmy być lepsi o 1% w stu rzeczach.

I to zadziałało. Nawet przy stratach.


Decyzje podejmuj tam, gdzie dzieje się akcja

Na początku Carlzon był typowym „dyrektorem-alfą” - wszystko musiało przejść przez niego. Z czasem zrozumiał, że kluczowe decyzje muszą zapadać tam, gdzie klient ma kontakt z firmą, czyli na pierwszej linii.

Pracownik musi mieć prawo, wiedzę i odwagę, by działać. Carlzon porównał to do meczu piłki nożnej:

Wyobraź sobie, że zawodnik wychodzi sam na sam z bramkarzem... i nagle zawraca do trenera po pozwolenie na strzał. Zanim wróci na boisko, nie ma ani piłki, ani szansy na gola.

Brzmi banalnie? A jednak w wielu firmach dalej jest tak: Klient ma problem - pracownik go rozumie, ale i tak musi zapytać kogoś wyżej. Bo takie są procedury.

W Polsce też znamy te akcje:

  • Sprzedawca, który nie może wymienić produktu, choć widzi, że to ewidentna pomyłka systemu.
  • Doradca w banku, który wie, że klient czeka miesiąc na decyzję, ale nie może nic przyspieszyć
  • Pracownik działu wsparcia, który słyszy "nie podejmujemy decyzji na czacie, proszę wysłać e-maila i czekać 14 dni roboczych”.

To nie brak kompetencji. To brak prawa do działania w momencie, kiedy jest to potrzebne. Jeśli chcesz wygrać mecz o klienta, to musisz zdjąć ludziom łańcuchy z nóg i dać im prawo do strzału.


Zacznij od siebie - lider to nie decydent, tylko twórca warunków

W tradycyjnej organizacji lider to "ten, który wie wszystko, kontroluje wszystko i zatwierdza wszystko”. Tyle że… to już nie działa. Nie w świecie, gdzie klient oczekuje odpowiedzi teraz, a nie za trzy dni - po akceptacji, uzgodnieniu i wpisaniu do systemu.

Carlzon opisywał sytuację, która zdarza się też dziś w każdej większej firmie - Klient ma pytanie - linia 1 "nie tutaj", linia 2 "nie tutaj, proszę zapytać na linii 1", przy linii 1 "to linia 3, my nie mamy dostępu"

Trzy osoby. Żadna nie może pomóc. Bo nikt nie ma danych, uprawnień ani odwagi, żeby po prostu rozwiązać sprawę.

Lider nie ma być tym, który wie i decyduje, tylko tym, który tworzy warunki, by inni mogli działać. Rola menedżera? Nie kontrola, tylko uwolnienie potencjału zespołu. To nie jest modne HR-owe hasło. To konkretna zmiana:

  • Z lidera, który mówi "Zaraz to zatwierdzę”
  • na lidera, który mówi "Macie wszystko, czego potrzeba? Działajcie.”

I co najważniejsze:

Nikt nie przyniesie ci gotowej strategii. Musisz ją stworzyć sam, a potem sprawić, by zrozumieli ją wszyscy - od zarządu po call center.

W Polsce nadal wielu liderów chce mieć pełną kontrolę. jednak prawdziwy wpływ masz wtedy, gdy zaufasz ludziom i zdejmiesz im z drogi wszystkie przeszkody.


Strategia nie działa, jeśli middle management ją hamuje

To nie złośliwość. To nie opór dla zasady. To po prostu efekt tego, że wielu menedżerów średniego szczebla wciąż nie wie, jaka jest ich rola w nowym świecie.

Carlzon sam się o to potknął. Na początku pominął ten poziom, skupił się na zarządzie i pierwszej linii. Pracownicy dostali nowe uprawnienia. Klienci poczuli różnicę. Wszystko szło jak burza. Ale po chwili… wszystko zaczęło zwalniać. Energia zgasła.

Dlaczego?

  • Bo nikt nie powiedział middle managementowi, co ma teraz robić.
  • W starym systemie byli "przekładnią” - przekazywali polecenia w dół i raporty w górę.
  • W nowym systemie… stali się zbędni. A przynajmniej tak się czuli.

I właśnie wtedy Carlzon zrozumiał:

Jeśli nie dasz im nowej roli, staną się największym hamulcem zmiany.

Dlatego całkowicie przeformułował ich zadania. Zamiast pilnować, mieli wspierać, usuwać przeszkody, coachować zespół. Zamiast zgadzać lub nie zgadzać się, mieli pomagać ludziom podejmować lepsze decyzje.

W Polsce ten temat jest nadal niedopracowany. Middle management często:

  • gasi inicjatywy,
  • boi się oddać kontrolę,
  • lub… po prostu nie wie, jaka jest jego rola w transformacji.

Carlzon to nazwał wprost:

Na początku pominęliśmy ich zupełnie. To był nasz błąd. Musieliśmy ich odzyskać - inaczej wszystko by się rozsypało.

Jeśli więc chcesz, żeby Twoja strategia nie skończyła w prezentacji PowerPoint — zacznij od ludzi pomiędzy Tobą a rzeczywistością.



I #OneMoreTime. Ludzie muszą wiedzieć, że mogą popełniać błędy

Zmiany w SAS wymagały odwagi i zgody na ryzyko. Carlzon zauważył, że pracownicy na froncie nie podejmą ryzykownych decyzji, jeśli nie będą czuli się bezpiecznie. Sama wiedza nie wystarczy, jeśli człowiek boi się o pracę.

Trzeba stworzyć środowisko, w którym wiadomo, że błędy się zdarzają i są OK. Tylko wtedy pracownicy będą w pełni korzystać z nadanej im decyzyjności.

Prawdziwą sztuką nie jest podążanie za trendami i wdrażanie modnych haseł, tylko konsekwentne działanie - orientacja na klienta i realne przekazanie odpowiedzialności pracownikom. To nie nowość z TED Talka czy trend z TikToka, to działania podejmowane o wiele wcześniej i ten model do dziś broni się w praktyce.


Potrzebujesz wsparcia w podobnych tematach? Odezwij się - chętnie pomożemy.