Przez lata e-commerce traktowany był jak cyfrowe przedłużenie sklepu stacjonarnego. Miejsce transakcji, dodatkowy kanał, kasa fiskalna online. Ta wizja jednak dawno powinna przejść do lamusa.
Bo na e-commerce powinno patrzeć się jak na centrum danych, decyzji i strategii firmy. To tu spotykają się produkt, klient i wiedza o całym rynku. Problem w tym, że wiele firm nadal tego nie rozumie i zarządza e-commercem jak działem operacyjnym, oddając go agencjom lub juniorom od marketingu.
Skutek? Decyzje podejmowane po omacku, stagnacja w rozwoju, oderwany marketing… i zmarnowany potencjał.
E-commerce jest sercem nowoczesnej firmy. Kto tego nie widzi - zostaje poza
Jeszcze pięć lat temu wystarczała prosta strona, katalog produktów, trochę reklam na Facebooku i Google, i sprzedaż się kręciła. Dziś:
W tym świecie e-commerce przestaje być kanałem sprzedaży, a staje się interfejsem całego biznesu.
Przykład:
Sklep z elektroniką może dziś testować nową kategorię produktową w e-commerce w ciągu 2 tygodni bez otwierania fizycznych punktów. Tworzy pewnego rodzaju laboratorium decyzyjne - sprawdza cenę, popyt, zachowania klientów i potencjalną marżowość.
Myślenie o e-commerce tylko jako o sprzedaży to tak, jakby twierdzić, że orkiestra to tylko dyrygent.
Zmiana roli e-commerce wymaga zmiany mentalności na poziomie zarządu. CEO, który widzi e-commerce jako kanał taktyczny, zlecony agencji, traci pieniądze, dane i kontrolę. Dziś prowadzenie firmy oznacza rozumienie, że e-commerce to centrum grawitacji biznesu. To, co dzieje się na stronie, definiuje kierunek:
Co to oznacza w praktyce?
Marki, które traktują e-commerce jako kanał sprzedaży, grają w 2025 roku według zasad z 2015. Zmień to. E-commerce to nie kasa fiskalna. To centrum dowodzenia.
Nowoczesna marka wie, że nie chodzi o sprzedaż w internecie. Chodzi o prowadzenie inteligentnego systemu, który łączy wszystkie obszary firmy w jeden cel - wzrost.